Przejdź do głównej zawartości

11. DZIKO.

W końcu znalazłam czas, by wybrać się z koleżanką na sesję. Skompletowalyśmy parę zestawów ciuchów, dobrałyśmy dodatki i wyruszyłyśmy. Wszystko przebiegało naprawdę po mojej myśli. Gdy sobie szłyśmy na miejsce, gdzie miałam robić zdjęcia, śmiałyśmy się, rozmawiałyśmy. Do momentu, kiedy zobaczyłam w oddali ogromnego dzika. Wielki, spasiony siedział sobie wśród traw i nie wiedziałyśmy czy iść dalej, czy może się wrócić. Nagle wyłonił się pewien mężczyzna, w okolicy tego miejsca, gdzie pojawił się dzik . Ale zapytany o to, czy jest tam dzik to stwierdził, że nic nie widział i nic nie słyszał. Zaraz po nim wyszedł szybkim krokiem z lasu chłopak, a on nam powiedział, że tak, widział dzika i nawet uciekał przed nim. Zwątpiłyśmy w naszą sesję, lecz zebrałyśmy się w garść i udałyśmy się w miejsce, które było celem naszej cudownej wyprawy.

Gdy rozstawiłyśmy z całym sprzętem, ciuchami, torbami zaczęłam robić zdjęcia. A bardzo długo tego nie robiłam, roczna przerwa może nawet wyszła na moją korzyść. Był lekki wiatr, który zwiewał mi moją blendę* ustawioną na torbie i coś mnie podkusiło, żeby ją poprawić. Irytowało mnie to, że nie mam światła tam, gdzie konkretnie chcę. I dobrze, że to zrobiłam. Ponieważ wyszłam zza rogu ogrodzenia jednego domu prywatnego, koło którego stałyśmy i ujrzałam dzika.









Ten był (na szczęście!) mniejszy niż ten pierwszy, ale i tak chwaliłam tego, co wymyślił ucieczkę. Zbyt dużego pola manewru nie miałyśmy, więc musiałyśmy się wspiąć na taką kaskadę kamieni i modlić się, żeby nie zaczął nas przypadkiem gonić. A on sobie powolnym krokiem przeszedł koło naszej kryjówki. Byłam tak bardzo wystraszona, że przez jakieś dziesięć minut nogi trzęsły mi się, jak galareta. Pomimo dzikiej atmosfery, ja jestem bardzo zadowolona ze zdjęć i dziękuję bardzo Karolinie Jarskiej, która pozowała i razem ze mną uciekała przed dzikiem.

 *blenda - ekran odblaskowy służący do odbijania światła i wypełniania cieni.


Komentarze

  1. świetne zdjęcia ! <33
    jejuu bałabym się xd :C

    zapraszam
    http://misieeek-life.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

19. Polski Transplantolog.

Czy ktoś z Was, jak był mały, bawił się w lekarza i udawał, że operuje kogoś, zaszywa mu jakąś ranę czy po prostu stara się wyleczyć wyimaginowaną chorobę? Ja się tak bawiłam, a teraz na widok otwartego złamania na jakimś filmie, czy po prostu oglądając serial medyczny i widząc "wnętrzności" jest mi słabo. A ilu jest lekarzy z prawdziwego zdarzenia? Takich z powołania? Jednym niewątpliwie jest, a raczej był Zbigniew Religa. 20 listopada 1985 roku miała miejsce pierwsza udana transplantacja serca wykonana przez zespół prof. Religi w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu. 15 sierpnia tego samego roku Religa przeprowadził pierwszą operację na sercu, a kilka miesięcy później - udaną transplantologię. Jednak przełomową operacją była ta z dnia 5 listopada, dalej rok 1985. Profesor wspominał, że pamiętał każdą minutę zabiegu i dokładny jego przebieg, podobnie jak losy pierwszych pacjentów, którym przeszczepił serce. Niestety, operowany pacjent 5 listopada przeżył tylko dwa mie

47. Tatuaże - czy naprawdę są takie złe?

Kiedyś tatuaże kojarzyły się z kryminalistami, z osobami, które siedziały w więzieniu i tam sobie je zrobiły. Ale w obecnych czasach jest to już raczej postrzegane zupełnie inaczej. Każdy ma swój gust (o tym się nie dyskutuje!), każdemu się co innego podoba i coś innego można lubić. Gdyby każdy człowiek był taki sam, to chyba byłoby nudno, prawda? Zacznę może od naprawdę krótkiej historii tatuażu, która sięga czasów Starożytnego Egiptu, czasów faraonów i piramid. Badacze odkryli mumie, które mają ślady noszenia tatuaży oraz malowidła naścienne mówiące o stosowaniu techniki tatuaży 2000 lat p.n.e. W starożytnej Grecji w ten sposób "naznaczało" się szpiegów, a Rzymianie oznaczali tak niewolników i - uwaga - kryminalistów. W innych częściach świata, np. na Borneo, kobiety nosiły tatuaże na przedramionach i to miało oznaczać, że posiadają jakieś indywidualne umiejętności. Były również takie tatuaże, które odpychały choroby - znajdowały się wokół nadgarstka czy palców. T

7. Witaminki, witaminki...

Przyszłam dzisiaj do domu razem z moją siostrą, gdyż byłam po nią w szkole, i ona poprosiła mnie, żebym pomogła jej przy zadaniu domowym. Iza zasiadła do jedzenia zupy ogórkowej, a ja zaczęłam przeglądać jej książki, w poszukiwaniu lekcji do odrobienia. W elementarzu pojawiła się kolejna literka, którą Młoda miała się nauczyć pisać i to była literka N. Główną bohaterką była Natalka, która notowała sobie w notesie informacje o witaminach. Znalazłam fajny wierszyk, dzięki któremu szybko pojawił się pomysł na nowy wpis: Opowiem dzisiaj o witaminach, Które mieszkają cicho w jarzynach. Wprost z abecadła mają imiona, Potrafią wielkich rzeczy dokonać. Kwaśne bywają i bardzo małe, Lecz przyjaciółki z nich doskonałe! Słuchaj uważnie, zaraz się dowiesz,  Że gdy je zjadasz, to dbasz o zdrowie. Co mi daje witamina A? To dzięki niej zdrowe oczy mam! Co mi daje witamina B? Zdrową skórę i słodki, błogi sen! Co mi daje witamina C? Złym chorobom zawsze mówi: "