Te 366 dni, które mieliśmy w 2016 roku zdecydowanie przyniosło niesamowicie dużo zmian. W ostatni dzień stycznia skręciłam kolano w pracy i przez półtora miesiąca byłam uziemiona. Noga w szynie - nic specjalnego. Tym bardziej, że w kwietniu miałam brać udział w Orlen Warsaw Marathon i przebiec 10 km. Mogłam wrócić do biegania końcem marca i został mi tylko miesiąc na przygotowanie się do zawodów. Moja strefa czasowa biegu mieściła się w granicy 50-55 minut. Niestety przybiegłam na metę po jednej godzinie i sześciu minutach. Dla mnie jednak najważniejsze było to, że udało mi się w ogóle dobiec na finisz i otrzymać medal. Satysfakcja niesamowita! W czerwcu pozdawałam ostatnie egzaminy na studiach licencjackich, lecz dopiero w połowie października mogłam obronić swoją pracę dotyczącą Instagrama. A od listopada jestem studentką studiów magisterskich, na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna (czyli kontynuacja studiów licencjackich) na specjalizacji: zarządzanie komunikacją organizacji. Nadal pracuję w znanej sieciówce i jest mi tam bardzo dobrze, na razie nie zamierzam zmieniać swojej pracy. W sierpniu zaczęłam nowy związek z wspaniałym mężczyzną, który od 30 października jest moim narzeczonym! Początkiem listopada wyprowadziłam się od rodziców i zamieszkaliśmy razem. Mów co chcesz, że za szybko, że się nie znamy, że to zbyt odważny krok na tak krótki czas znajomości - ja tam wiem, że jest wspaniale, wszystko się układa i nie żałuję ani trochę swojej decyzji. Końcem grudnia znowu skręciłam kolano w pracy, a w kwietniu 2017 roku - kolejny Orlen Warsaw Marathon. Może tym razem uda mi się dobiec, w wyznaczonej przez siebie strefie czasowej.
A co w 2017 roku? Za chwilę moje 24. urodziny, sesja zimowa, kolejny OWM, sesja letnia, wakacje, zacznę drugi rok studiów. A przede wszystkim - zajmę się przygotowaniami do mojego ślubu. Wszystko małymi kroczkami, termin, odpowiednia sala, wymarzona suknia i wiele innych rzeczy, które trzeba zaplanować i dopinać na ostatni guzik. Może w 2018 już uda mi się zmienić stan cywilny. Mam kilka postanowień na Nowy Rok. Nie, to nie wygląda tak, że NOWY ROK - NOWA JA. Nie, absolutnie nie. Kilka takich małych, ale dość istotnych dla mnie rzeczy.
- Chcę nauczyć się chodzić na szpilkach.
To nie tak, że nie umiem. Na wysokim obcasie, jak najbardziej umiem, ale musi to być obcas typu słupek, po prostu dość gruby i masywny. Ale na cieniutkiej szpilce za nic w świecie nie umiem się poruszać, A wypadałoby na takim obcasie umieć chodzić, ponieważ mój Narzeczony ma 194 cm wzrostu i nie muszę się bać, że na szpilkach będę wyższa od niego. Przynajmniej wtedy czubek mojej głowy nie będzie się chował pod jego brodę. - Zacznę regularnie biegać.
Tak tak. Dobrze jest wyjść na trening i móc biec przed siebie. Ale biec tak około 10 kilometrów, a nie, że ja po trzech mam już dość, płuca szaleją i łapczywie łapią powietrze. Regularność to podstawa by uniknąć takich problemów. Z kondycją. Z oddychaniem. Koniec. Wyleczę kolano - i stopniowo będę zwiększać dystans. - Chcę znaleźć znów czas na to, by robić zdjęcia.
W sensie, żeby iść z kimkolwiek, znaleźć fajną miejscówkę i jakąś małą sesję zrobić. Nie jestem profesjonalistką, co to to nie, ale fotografia od bardzo długiego czasu już jest moją pasją. W ciągu ostatnich dwóch lat trochę zaniedbałam to wszystko. Ale trzeba mieć jakąś motywację. - Chcę nauczyć się dobrze robić makijaż.
Umiem pomalować rzęsy i nałożyć podkład, użyć różu i szminkę. Ale chciałabym to umiem lepiej, precyzyjniej, poznać przede wszystkim podstawy, skompletować pędzle i nauczyć się malować oko cieniami! Jedyne co umiem w tej kwestii, to nałożyć jeden kolor na powiekę i kreskę eye-linerem zrobić. Ostatnio próbowałam wykonać smokey-eyes. Zadowolona byłam z efektu, dopóki nie zrobiłam zdjęcia i nie zauważyłam, jak cholernie jest krzywo i niedokładnie. No cóż, człowiek uczy się na błędach. - Chcę czytać więcej książek.
Błahe postanowienie? Dla mnie nie. Kiedyś czytałam naprawdę bardzo dużo książek, a teraz jak są to cztery książki na rok, to jest ok. Poza tym, ja kocham kupować książki i je kolekcjonować. Na swoich półkach (u rodziców w mieszkaniu) mam ich naprawdę bardzo dużo i wszystkie są przeczytane i to nawet po kilka razy (cała saga Harry Potter, Mały Książę czy Martyna Wojciechowska). - Chcę lepiej zarządzać swoim czasem.
Nie jestem w tym dobra. Nigdy nie byłam. Najczęściej robię wszystko na ostatnią chwilę. Fakt - wyrabiam się, ale skutki nie są takie, jakie mogłyby być, gdybym robiła wszystko systematycznie. Kwestia tylko wyrobienia sobie dobrych nawyków, a wszystkie wyżej i niżej wymienione postanowienia będą miały prawo bytu w 2017 roku. - Chcę regularnie pisać na blogu.
Ba, na to już w ogóle potrzeba czasu, cierpliwości, zapału i tematów. Fakt - tego ostatniego nie jestem w stanie wyczerpać, ale zawsze brakuje mi czasu i zapału. Kocham pisać, można powiedzieć, że po studiach powinnam znaleźć pracę w zawodzie i np. zostać redaktorką czy coś tam. Ale czy aby na pewno się tam odnajdę? Na razie pisanie bloga sprawia mi frajdę i cieszę się, jak ktoś to czyta. Chyba jestem w tym dobra. - Chcę rzucić palenie.
O tak, bardzo niefajny nałóg. Zastanawiasz się pewnie, jak mogę biegać i palić? Owszem - poniekąd się da, ale moja wydolność i tak nie jest taka, jaka byłaby gdybym nie paliła. Odczuwam to teraz - miałam przerwę od treningów dobre 5 miesięcy i jak ostatnio, przed skręceniem kolana w pracy, wyszłam pobiegać, było bardzo ciężko. Łapczywie po 10 minutach łapałam powietrze, ale i tak byłam niesamowicie szczęśliwa, gdy udało mi się te marne 3 kilometry przebiec. Jedni pomyślą - "pf, biegaczka z niej żadna", drudzy: "dużo gada - mało robi", a jeszcze następni: "pali i biega, ha ha, żart!" Ale ja powiem tak: ja przynajmniej wyjdę z domu i się poruszam, pobiegam i będę zadowolona. A Ty dalej będziesz siedzieć w domu przed komputerem i nic nie będziesz robić ze sobą ;).
- Chcę zostać dobrą żoną.
No tak. Chcę. Chcieć - to móc. Tak się chyba mówiło. Lecz to już nie ja będę wkrótce oceniać :).
Wydaję mi się, że każdy z nas powinien sobie zrobić mały rachunek sumienia i wyznaczyć sobie chociaż trzy cele na cały 2017 rok, które chce osiągnąć. To naprawdę nie jest dużo, ale gdy już osiągnie się jeden przynajmniej - to jest niesamowita radość. Pamiętaj - apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wykorzystajcie dobrze ten już trwający Nowy Rok!
Obyś już nigdy nie skręciła kolana ! :(
OdpowiedzUsuńPowodzenia w maratonie i zmieszczenia się w swoim czasie ;D
No i powodzenia w reszcie postanowień :D
Zapraszam na --> Mój Blog